Kontakt: Hubert Jarzębowski 📞 +48 500 044 198  📧 Wyślij email

Margherita Peak (5109 m) – dzień po dniu

Na Margheritę – najwyższy szczyt Gór Księżycowych, a zarazem najwyższą górę Ugandy i DR Kongo można wejść na dwa sposoby. Starszym szlakiem Main Circuit oraz nieco trudniejszym, ale dużo trudniejszym Kilembe Trail. My chodzimy szlakiem Kilembe.

Opisujemy dla Was jak wygląda trekking w niezwykłych górach Ruwenzori oraz wejście na Margheritę dzień po dniu. Wszystkie praktyczne informacje, które trzeba znać przed wyprawą znajdziecie w artykule:

Trekking w Ruwenzori i Margherita Peak – pytania i odpowiedzi.
Aktualny program wyprawy znajdziecie TUTAJ.

Dzień 1 – Przez las deszczowy do obozu Sine

Startujemy z wysokości 1500 metrów. Stąd jeszcze nie widać najwyższych szczytów. Pniemy się coraz wyżej wśród niewielkich chatek położonych na wzgórzach. Kluczymy między domami, szkołami, niewielkimi kościołami, ogródkami zielonych bananów matoke i przybijamy piątki dzieciakom wybiegającym zewsząd nas przywitać. Dochodzimy do bram parku narodowego, gdzie wkraczamy do prawdziwej dżungli. Pierwszy dzień w całości spędzimy w lesie deszczowym, wśród setek przedziwnych kwiatów, a przewodnicy co rusz znajdować będą siedzące na paprociach kameleony niewidoczne dla oka turysty. Wygodna ścieżka doprowadzi nas do obozu Sine na wysokości 2569 m położonego koło malowniczych wodospadów nazwanych na cześć jednego z naszych przewodników. Nasza ekipa dawno tu już jest z naszymi rzeczami, nie pozostaje nam nic innego niż odpoczywać i poszukiwać z aparatem kolorowych ptaków i koczkodanów złotych. Przy odrobinie szczęścia zobaczymy również ślady lamparta.

Trasa: 8 km, różnica wzniesień około 1100 m.

Teren: wygodna ścieżka przez las deszczowy.

Dzień 2 – Bagna i prehistoryczna roślinność

Po śniadaniu nasza ekipa zwija obóz, a my ruszamy do góry przez kolejne piętra leśne: chwilę przez dżungle, potem stromo przez piętro bambusów, a następnie wśród ogromnych, imponujących drzewiastych wrzośców. Przerwę na lunch robimy na wysokości 3134 m w obozie Kalalama. Wyżej zakładamy kalosze i wkraczamy do tajemniczej krainy ruwenzoryjskich bagien. Przejście przez nie jest z każdym rokiem coraz wygodniejsze, gdyż staraniem naszych przewodników powstaje coraz więcej drewnianych kładek po których można wygodnie wędrować. Nie unikniemy jednak bliskich spotkań z tutejszą roślinnością. Pojawią się pierwsze senecje oraz lobelie nadające tym górom wyjątkowy, prehistoryczny klimat. Popołudniu dotrzemy do obozu Mutinda na wysokości 3688 m.

Trasa: 5,8 km, różnica wzniesień około 1100 m.

Teren: początkowo wygodna ścieżka, potem częściowo przez bagna a częściowo po drewnianych podestach.

Dzień 3 – Nienazwane szczyty i polodowcowe jeziora

Dla aklimatyzacji oraz kapitalnych widoków ten dzień zaczniemy od wejścia na okoliczny szczyt Mutinda Lookout (3975 m). Podejście przypomina tatrzańskie pozaszlakowe eskapady: jest trochę skał i dużo gęstej roślinności. Ze szczytu roztaczają się kapitalna widoki. Gdzie okiem sięgnąć (jeśli coś widać) – morze gór, z których większość nie była nigdy odwiedzona przez żadnego człowieka. Co ciekawe: nawet stąd nie widać jeszcze najwyższych, pokrytych lodowcami szczytów. Śniegi na równiku ukażą nam się dopiero jutro!

Po zejściu udamy się dalej wśród fantazyjnej roślinności i obok pierwszych polodowcowych jezior do obozu Bugata, gdzie pierwszy raz przekroczymy barierę 4000 metrów. Obóz położony jest na rozległej platformie na morenie i oferuje kapitalne widoki.

Trasa: ok. 7,5 km, różnica wzniesień ok. 800 metrów.

Teren: skakanie po kępach trawy na mokradłach, drewniane podesty, okazjonalnie wygodna górska ścieżka.

Uwaga! Popatrzcie na te statystyki. Siedem i pół kilometra brzmi jak spacer, prawda? Otóż w Ruwenzori tak nie jest. To siedem i pół kilometra wymęczy nawet najtwardszych miłośników trekkingu. Gwarantujemy.

Dzień 4 – Przełęcz Bamwanjary

Tego dnia wchodzimy wysoko, na przełęcz Bamwanjary (4450 m), którą nazwali tak w 1939 roku polscy alpiniści: Tadeusz Bernadzikiewicz oraz Tadeusz Pawłowski na cześć legendarnego przewodnika, który prowadził ich wyprawę, a także pierwszą zdobywczą wyprawę księcia Abruzzich w 1906 roku.

Idziemy przez piętro afroalpejskie wśród doszczętnie spalonej kilka lat temu przez ogromny pożar roślinności. Na przełęczy Bamwanjary wypijemy po soczku z mango i zjemy sałatkę ziemniaczaną lub jakiś inny ze specjałów Uziego. Schodzimy w dół do sąsiedniej doliny, a potem pniemy się w górę mijając po drodze kilka kolejnych jezior, a jeśli będziemy mieli szczęście napotkamy piękne, zielono upierzone nektarniki malachitowe.

Stąd po raz pierwszy ujrzymy mityczne lodowce na równiku, siedzibę wielkiego boga Kitasamby i… trudno będzie ukryć wzruszenie. Późnym popołudniem dotrzemy na wysokość 3974 m, do obozu Hunwicka (nazwanego tak na cześć Johna Hunwicka, właściciela RTS, naszego organizatora, którego starania doprowadziły do powstania szlaku Kilembe).

Trasa: ok. 7 km, różnica wzniesień ok. 900 metrów.

Teren: górsko-bagnisty, bardzo „ruwenzoryjski”.

Dzień 5 – W sercu Gór Księżycowych

Wchodzimy do samego serca Gór Księżycowych, do doliny pomiędzy masywem Mount Stanley i Mount Baker. Dookoła najwyższe i najgroźniejsze ściany Ruwenzori. Nad Jeziorem Kitandra połączymy się na chwilę z drugim szlakiem znajdującym się w tych górach: starszym i nieco mniej ciekawym Main Circuit.

Opuszczamy piętro afroalpejskie i wkraczamy w krainę turni. Z przełęczy Scott Eliott Pass ukaże nam się jeden z najpiękniejszych widoków w Ruwenzori na masyw góry Mount Speke. Ścieżką wśród skał dotrzemy do wysokogórskiego obozu Margherita Camp na wysokości 4485 metrów. Jest to dokładnie to samo miejsce, w którym spała ekipa pierwszych zdobywców Margherity w 1906 roku: Ludwik Sabaudzki, książę Abruzzi oraz jego towarzysze. Odpoczywamy i zbieramy siły na jutrzejszy Wielki Dzień.

Trasa: ok. 5 km, różnica wzniesień ok. 650 m.

Teren: nieco mniej podmokły niż dotychczas, ścieżka wśród traw i po kamieniach. Bardzo tatrzański w swym charakterze szlak.

Dzień 6 – Śniegi na Równiku. Atak szczytowy na Margheritę

Jak wygląda wejście na najwyższy szczyt Ugandy i DR Kongo?

Budzimy się w środku nocy. Około 2:30 w nocy jemy śniadanie, pijemy kawę lub herbatę, zakładamy czołówkę i ruszamy w drogę. Najpierw kluczymy wśród skał. Następnie musimy przejść przez poziomy fragment lodowca, potem w skalistym terenie raz w dół, raz w górę. Przewodnicy prowadzą na krótkiej linie po jednej/dwie osoby, jak przy wysokogórskich przejściach w Tatrach. Teren dynamicznie zmienia się każdego roku z powodu topnienia lodowców. Kiedyś szło się cały czas po śniegu, teraz trzeba kilka razy założyć i ściągnąć raki, a w jednym miejscu schodzimy po drabince.

Pod Płaskowyżem Stanleya czeka nas dość strome pole śnieżne. Mniej więcej tutaj wzejdzie słońce i zobaczymy wszystkie okoliczne masywy skąpane w czerwonym blasku. Z płaskowyżu Stanleya już doskonale będziemy widzieć dwa najwyższe szczyty Ugandy: Alexandrę po lewej i Margheritę po prawej. Skalno-śnieżnym terenem wejdziemy na wierzchołek, gdzie będziemy na granicy z DR Kongo.

Ustalamy absolutny limit czasowy na zdobycie wierzchołka na godzinę 10 rano. Jeśli nie uda nam się wcześniej – bezwarunkowo robimy odwrót. Schodzimy na lunch do obozu Margherita, a potem powtarzamy całą wczorajszą trasę z powrotem do Hunwick’s Camp. Tutaj naprawdę możemy pogratulować sobie: byliśmy na najwyższym szczycie Ruwenzori.

Uwaga! Jeśli ktoś nie ma ochoty lub nie czuje się na siłach, żeby wejść na szczyt może zostać w obozie i porządnie się wyspać, a potem zejść razem z resztą grupy po lunchu. Nie ma z tym żadnych problemów.

Trasa: ok. 12 km, różnica wzniesień: ok. 700 metrów podejścia, 1200 metrów zejścia.

Dzień 7 – Mount Weismann (4620 m)

Teren: skały, lodowiec, pola śnieżne – prawdziwe góry wysokie. Niżej ten sam szlak, co wczoraj. Sceneria: spektakularna.

Zmęczeni i szczęśliwi z dobrze wykonanego zadania postaramy zapewnić sobie jeszcze trochę górskich przyjemności i wejdziemy na szczyt Mount Weismann (4620 m). Trasa przez wierzchołek jest szybsza i mniej okrężna niż powrót przez przełęcz Bamwanjary. Pozwala na zapoznanie się z dzikim, odwiedzonym przez kilkanaście zaledwie ekip szlakiem. Lodowiec Weismanna całkowicie już się stopił, cała trasa wiedzie po skałach i wśród fantastycznych roślin. Do obozu Bugata schodzimy jedną z najbardziej „księżycowych” dolin całego pasma, wśród kikutów spalonych senecji i lobelii.

Trasa: ok. 6 km, przewyższenie ok. 650 m.
Teren: ścieżka wśród skał, bujna wegetacja, odrobinkę bagien.

Dni 8 i 9 – Safari powraca z gór

Schodzimy z gór. Najpierw wracamy do obozu Mutinda, skąd skręcamy ze znanego nam szlaku i przez las idziemy do jednego z dwóch leśnych obozów: Samalira lub Kiharo. Następnego dnia schodzimy przez las deszczowy, żegnając się z kameleonami do Kilembe na rozdanie dyplomów za wejście na Margheritę  i ceremonię pożegnania się z przewodnikami i cała ekipą.

    Zgłoszenie

    Moje dane kontaktowe:

    • Liczba miejsc, które chcę zarezerwować:

    • Wybieram termin wyjazdu:

    Krótko o mojej obecnej kondycji (prosimy szczerze!):

    To mój pierwszy wyjazd trekkingowyKiedyś było dużo chodzenia. Teraz wysiadają mi kolana, ale daję radęLubię góry, ale powolutku i spokojnieNie mam zbyt dużego doświadczenia, ale kondycja dobraMam dobrą kondycję. Lubię dużo chodzić i zdobywać szczytyUwielbiam wspinaczkę, biegi górskie, skitury. Pełna profeskaJestem Jerzym Kukuczką/Wandą Rutkiewicz


    [conditional conditional-191]

    [/conditional]

    Dodatkowe uwagi (np. dieta, alergie, własny dojazd)


    ,

    z Biurem Podróży High Away.